ŚDM 2016
ŚDM w naszej parafii
Radośni, otwarci i rozśpiewani Portugalczycy, 25 lipca, zawitali do naszej parafii. Duże grono osób, na czele z ks. proboszczem Bogdanem Leśniakiem i katechetką, panią Wiolettą Glandys, podczas długoterminowych przygotowań rozpatrywało i planowało moment przywitania u nas pielgrzymów i przebieg ich pobytu. Okazało się jednak, że zamierzenia musiały zostać na bieżąco modyfikowane i dostosowywane. Pierwszy autokar podjechał niespodziewanie szybko, a kolejne w sporych odstępach czasu. Gdy wysiadali nasi goście, z miejsca poczuliśmy atmosferę ŚDM, atmosferę spotkania narodowości. Odkryliśmy szeroki uśmiech, próby zastosowania różnych form powitania nas w języku polskim, przyjazne gesty, spontaniczne uściski i starania nawiązania z nami kontaktu. Na placu przykościelnym rozległ się śpiew, a obecni zostali włączeni w taniec. Znaczącym momentem odkrywania ich postaw, były także chwile, kiedy przyjaznymi brawami żegnali każdego, kto udawał się do zdeklarowanych rodzin, które zresztą do ostatniej chwili zgłaszały chęć ich przyjęcia w swoich domach. Po wielu skomplikowanych formalnościach mieliśmy możliwość uczestniczenia we wspaniałej Mszy św. koncelebrowanej przez sześciu kapłanów, pięciu Portugalczyków i proboszcza naszej parafii. Już ta pierwsza Eucharystia nie tylko nas zaskoczyła, ale też wzruszyła. Niepotrzebna była wnikliwość, aby dostrzec siłę modlitwy 230 młodych ludzi, ich w nią zaangażowanie i skupienie oraz ogromne poczucie wspólnoty. „Przyjechałem, aby odkryć Jezusa w drugim człowieku” – wypowiedział się jeden z pielgrzymów przebywających w szkole. Zresztą tam również rozpoczynali dzień od wspólnej modlitwy, na którą zapraszali wszystkich dyżurujących wolontariuszy. Głośno i wyraźnie wypowiadane słowa, piękne i u nas niespotykane gesty w trakcie Eucharystii, pogodny i donośny śpiew przy akompaniamencie gitar, tamburyna oraz organów, przy których zasiadł kolejny z portugalskich księży, spowodowały nie tylko moją bardzo pozytywną konsternację. Z kolei dużym zaskoczeniem dla obecnych i niezwykłym ukłonem wobec przybyszów była przemowa, wygłoszona przez ks. proboszcza w języku portugalskim. Goście swoją wdzięczność za nią wyrazili ogromnymi brawami. Już tego pierwszego dnia okazało się, że Portugalczycy, nie zważając na zmęczenie podróżą, swoją spontanicznością i serdecznością potrafią ująć nasze serca, ale też my, mieszkańcy tej parafii, gospodarze i wolontariusze, Parafialny Komitet ŚDM, wyszliśmy do nich z otwartymi sercami.
opracowała: M.W. – parafianka
Z pielgrzymami
Wtorek, 26 lipca, to jedyny dzień, podczas którego mogliśmy cieszyć się obecnością naszych gości, pielgrzymów z Portugalii, od rana do późnego wieczora. Najpierw odbyła się w naszym kościele, można powiedzieć, msza prymicyjna jednego z portugalskich księży. Oczywiście znów mieliśmy okazję posłuchać pięknego śpiewu, w którym brali udział wszyscy zebrani, a przewodniczył mu chór z Porto, znów podziwialiśmy ich zaangażowanie w modlitwę, ale oprócz tego każdego ogarnęła rzewność połączona z zachwytem podczas pięknego tańca towarzyszącego procesji z darami ołtarza, a następnie, kiedy ponad 230 osób spokojnie podchodziło do 2 tygodnie temu wyświęconego kapłana, aby z szacunkiem ucałować jego niedawno namaszczone przez biskupa otwarte dłonie i serdecznie go uściskać. To były niezwykłe przeżycia wzmocnione widocznym ich przeżywaniem. Przekonaliśmy się też, że potrafią świętować różne okoliczności. Gdy w pewnym momencie na placu przykościelnym młodzi ludzie utworzyli krąg, pojawiły się sztuczne ognie, zabrzmiał śpiew i brawa, okazało się, że w środku stoi chłopak i trzyma imitowany tort a świętowane są jego urodziny. Następnym punktem naszego programu było przejście ulicami miasta, bardzo barwne i bardzo wesołe, do Centrum Sportowego, w którym zarówno goście jak i nasza młodzież próbowała swoich sił w rożnych grach sportowych. Portugalczycy chwalili obiad i sprawną obsługę, do której z chęcią zgłosiły się panie z naszej parafii. Niewyobrażalnie radośnie przebiegł Festiwal ŚDM zorganizowany dla wszystkich pielgrzymów gminy Chełmek. Wspaniale zaprezentowały się różne nasze i ościenne zespoły śpiewacze, myślę, że smakowały gościom grillowane kiełbaski i smakowite ciasta w dowolnej ilości, z pewnością docenili obecność tłumaczki, pani Anny Kołodziej, o którą postarał się ks. proboszcz Bogdan Leśniak, a którą poznali już na pierwszym naszym spotkaniu, a także urok prezenterek zapowiadających wydarzenia. Brawami nagrodzili także mowę powitalną wygłoszoną przez ks. proboszcza w języku portugalskim. Ucieszyli się ze wspólnie wykonanego hymnu ŚDM, w czasie którego łopotały flagi. Ponadto z wielkim wigorem i entuzjazmem włączali się w tańce a i sami chętnie wbiegali na scenę i inicjowali wspólną zabawę. Mieliśmy szczęście oglądać wykonanie tańca narodowego Portugalii oraz tańców rozrywkowych. Piękna impreza integracyjna potwierdziła wcześniejsze nasze spostrzeżenia odnośnie towarzyskości i autentyczności tych młodych ludzi. To była ogromna przyjemność przebywać z nimi i ich poznawać.
opracowała: M.W. – parafianka
Festiwal Młodych
[divider height=”30″ style=”default” line=”default” themecolor=”1″]
Podsumowanie ŚDM
Czas dobra
Pewna kobieta udzielająca wywiadu na krakowskich Błoniach powiedziała z całym przekonaniem, że „ŚDM to dar od Boga”. Wcześniej też słyszeliśmy te słowa, kiedy jednak widzieliśmy ją tam w sektorze uśmiechniętą, wyczekującą, trochę zmęczoną, ale szczęśliwą, kiedy my sami doświadczaliśmy takich właśnie stanów, wtedy ta prosta wypowiedź nabierała zupełnie innego znaczenia. Ten tydzień wyzwolił, a raczej ujawnił, dobro tkwiące w każdym człowieku. Tak bardzo wyraźnie i na taką skalę można było zobaczyć ludzką troskę, życzliwość, chęć pomocy, zainteresowanie drugim człowiekiem, serdeczność i odpowiedzialność. My tutaj, u siebie, w swojej małej wspólnocie czy to parafialnej, czy rodzinnej, sąsiedzkiej, czy szkolnej, ale i w sąsiednich miejscowościach, i dalej, w całej Polsce, bo przecież to było miejsce tego niezwykłego wydarzenia. Wspominałam już, że rodziny nawet w trakcie rozdzielania pielgrzymów przychodziły do kościoła zgłaszając chęć goszczenia ich w swoich domach, a zdeklarowane wcześniej, czekając na swoją kolej, przyznawały się do obaw, że może im „zabraknąć” młodych ludzi. Nie było za trudne wczesne wstawanie i przygotowywanie śniadań dla gości lub oczekiwanie z kolacją do późnych godzin nocnych, nie było za trudne wędrowanie samochodami od domów na stację kolejową dwa razy na dobę, nie było nad siły martwienie się o obcych w sumie ludzi i żałowanie ich, że umęczeni, niewyspani, a może głodni, brak komunikacji językowej zeszedł na drugi plan, ponieważ to serce porozumiewało się. Wzruszające były oświetlone o 24.00, o 1.00 w nocy domy oczekujące na powracających, wzruszające były liczne telefony z pytaniami o informacje, odprowadzanie ich do bramki posesji, podczas gdy ktoś inny odwoził ich na miejsce zbiórki. Wzruszała chęć przebywania z młodymi ludźmi, zbierały się całe rodziny, przyjaciele, żeby wspólnie z nimi pobyć. Wzruszała chęć dogadzania im i nieskrywany smutek, gdy przyszedł czas rozstania. Na pewno zdarzały się także chwile trudne, ale istotne jest to, że nie pokonały one tego co wspaniałe. To byli w większości ludzie dorośli, dlaczego więc ogromna opiekuńczość wobec nich nie była niczym dziwnym? Tak jak rodziny, tak i wolontariusze czynili wszystko, aby sprawić przyjemność Portugalczykom. Kiedy wracali w nocy do szkoły, wszyscy czuwali, stali na korytarzu i każdego wchodzącego witali uśmiechem, gestem dłoni, współczującym spojrzeniem. Kolacja o 23.00 to nic nierealnego, tosty o godz. 24.00 były jak najbardziej na miejscu, wybieganie za nimi ze śniadaniem zapakowanym w reklamówkę zdarzało się codziennie, wręczanie przy drzwiach butelek z wodą, aby nikt nie umknął uwadze, było naturalne, kursy samochodami dziesiątki razy na dworzec z tymi bardziej spóźnionymi nie były niemożliwe, do tego setki telefonów pełnych troski i chęci ułatwienia im życia. Kiedy po raz pierwszy wyjeżdżali pociągiem do Krakowa wolontariusze dosłownie zasypali pytaniami obsługę pociągu, tak jakby wysyłali w podróż swoje małe dzieci. Zawsze z nimi, zawsze przy nich, nawet wtedy, gdy nie było to możliwe. Kolejne świadectwo to zainteresowanie i oferowanie pomocy przez ludzi z sąsiedztwa. W pewnym momencie musieliśmy zorganizować opakowania, aby wręczyć im wprost do pociągu paczki z przepysznym różnorodnym ciastem, które nie mieściło się już w lodówkach. Nie brakowało wody, nie brakowało owoców, słodyczy itd. Najdziwniejsze było to, że nasze zmęcznie nawet po nieprzespanych nocach bardzo szybko mijało, natychmiast, jeśli pojawiło się jakieś nowe zadanie. Ks. proboszcz przyznał się, że jest tutaj już 10 lat, ale nigdy nie był jeszcze na dworcu kolejowym, a teraz tak. Przez cały ten czas czuwał nad całością, nad wszystkimi, bo zwracały się do niego i rodziny i wolontariusze, i sami pielgrzymi. Powtarzał, że jest do dyspozycji 24 godziny na dobę, i był. Podejmował konieczne decyzje, wspólnie z panią katechetką załatwiał to co w danym momencie było potrzebne, organizował, troszczył się, wspierał czynem, słowem i uśmiechem i realizował zadania, które się pojawiały. Jego przemowy w języku portugalskim wywoływały u gości radość, aplauz a i łzy np. podczas pożegnania w kościele. „(…) To smutny dla nas moment pożegnania i rozstania. Bardzo wam dziękujemy za te wspaniałe chwile spędzone razem. (…) Pozostaną zdjęcia, nagrania, wspomnienia, ale przede wszystkim wy drodzy w naszych sercach. Polskę i Portugalię dzieli odległość wielu tysięcy kilometrów. Dzięki papieżowi Franciszkowi staliśmy się sobie bliscy, bo on nas prowadził przez te dni do Chrystusa. (…) Życzę wam spełnienia marzeń, planów życiowych oraz mocnej wiary, abyście zawsze byli blisko Boga. (…)”
Byliśmy w tym wszystkim razem, proboszcz ks. Bogdan Leśniak, wolontariusze na czele z przewodniczącą Parafialnego Komitetu ŚDM panią Wiolettą Glandys, rodziny, sąsiedzi, byliśmy grupą i to była nasza siła. Nie sposób opisać wszystkich wydarzeń, chociażby niespodziewanej wizyty bp diecezjalnego Porto w naszym kościele czy spotkania wolontariuszy z papieżem Franciszkiem w Tauron Arenie w Krakowie. To były cudowne chwile i przeżycia.
Można by się zastanowić kto komu więcej ofiarował, my naszym gościom czy oni nam? Można doszukiwać się potknięć, uchybień. Jednak nic nie przysłoni faktu, że był to niepowtarzalny czas – dar od Boga.
opracowała: M.W. – parafianka
[video_embed video=”LleqhOuKy60″ parameters=”” mp4=”” ogv=”” placeholder=”” html5_parameters=”” width=”700″ height=”400″]